środa, 15 stycznia 2014

Kampania "Kolonizacja" Rozdział I


Część pierwsza przygód w których uczestniczą:


Rycerz Władysław herbu Waga, siostrzeniec dowódcy zwiadu.
Gniewko, znany w mieście nauczyciel walki mieczem. Spec od fechtunku.
Kapłan Melchior, przeciętnej postury sługa świątyni Ognia.
Złodzie… znaczy… podróżnik Gared. Spec od rzezania mieszków



Esarta.
Tego dnia powrócił zwiad, pod wodzą majora Wito herbu Wrona. Niestety, tylko z połową oddziału. Król wraz z obstawą wyszedł im naprzeciw i postanowił sam dowiedzieć się co się stało, wszak stracił tuzin najlepszych ludzi. Na miejskim placu zebrał się tłumek gapiów. W czasie dyskusji majora z królem została wyjawiona informacja o odkryciu złóż żelaza. Król zgodził się na kolejną ekspedycje kolonizacyjną, ale zastrzegł, że nie udostępni żadnych środków.  Major od razu ogłosił, że szuka ochotników na wyprawę i w razie sukcesu płaci sztabami żelaza. Poza graczami zgłosiła się jeszcze trupa cyrkowa karłów i dwóch myśliwych. W czasie zamieszania ktoś cicho przeszedł pomiędzy tłumem, okradając kilka osób. Nie było to jedyna osoba, która wykorzystała zbiegowisko. Karczmarz wszedł na podest i ogłosił , że szuka najemników do zbadania sprawy spóźnionej dostawy grogu. Płaci za wieść plus ekstra za przywiezienie towaru. Gracze zgłosili się również do tego zadania. Wyruszyli skoro świt. Najęli tratwę i wraz z flisakiem popłynęli w dół rzeki. Nie było łatwo. Zaatakował ich duży stwór rzeczny, prawdopodobnie węgorz. Poturbował mocno ich tratwę na tyle mocno, że wymagała naprawy.  Nie poddali się jednak i dopłynęli jeszcze tego samego dnia do Twierdzy Wiatrów, gdzie znaleźli poszukiwany transport. 

Okazało się, że łódź z towarami robiła się kilka kilometrów na wschód. Towary udało się uratować, ale marynarze bez odpowiednich narzędzi nie mogli naprawić łodzi, ani zbudować tratwy. Gdy lokalny włodarz dowiedział się o ich problemie… zażyczył sobie niebagatelnych sum za pomoc. I tak utknęli na kilka dni pracując u lokalnego Oberżysty w zamian za strawę i nocleg. Gracze mieli własne narzędzia i postanowili pomóc w zbudowaniu tratwy.  Gdy  Gared i Władysław ścinali drzewa, Gniewko wraz z Melchiorem organizowali nocleg w warowni.  Oberżysta miał tylko jeden wolny pokój i liczył sobie za niego jak za komnaty króla, dlatego poprosili o pomoc lokalnego kapłana Ulmocha. Ten zgodził im się pomóc, jeśli ukrócą nosa jego konkurentowi, kapłanowi Ctulu, który konwertuje kolejnych wiernych chwaląc się, że jest potężnym wojownikiem. Gniewko wyzywał Ctultyste na pojedynek i publicznie go ośmiesza. Następnego dnia popłynęli z powrotem. I tym razem droga nie była łatwa.  Napadły na nich elfy. Krzyczały coś w swym języku jednak nikt ich nie rozumiał. Drużyna z pomocą żeglarzy dzielnie broniła się przed  ostrzałem i atakami, niestety podczas walki stracili kilka beczek ładunku. Zmęczeni i poobijani płynęli dalej. Na szlaku zastała ich noc. Zacumowali tratwy i wyszli na brzeg rozbić obóz. Rankiem okazało się, ze brakuje kolejnej beczki. Prawdopodobnie ktoś przespał swoja wartę. Reszta drogi była już spokojna. Choć stracili połową towaru udało się przekonać  karczmarza, by wypłacił im nagrodę.

Następnego dnia…
Melchior i Gniewko trenowali nowo nabyte umiejętności.
Władysław werbuje kolejne osoby do grupy zwiadowczej: dwóch karłów kamieniarzy i jednego wojownika. Gared postanowił pomóc okradanym ludziom. Wypatrzył szajkę karłów złodziei. Grupa dawała pokazy artystyczne, a ich herszt rzezał mieszki stojących w koło gapiów. Gared nie lubi konkurencji, dlatego szybko poinformował strażników miejskich. Następnie śledził herszta łotrów aż do ich kryjówki. Zwinął połowę srebrników i dobrej jakości nóż, a resztę fantów oddał w ręce stróżów prawa.  Gdy szajkę złapano, okazało się, że to ta sama grupa karłów, która zgłosiła się na wyprawę. Bez nich misja była by zagrożona. Rycerz Władysław, pragnący zdobyć u wuja przychylność, postanowił złodziejaszków wyciągnąć z aresztu Przekonał sędziów do wyroku banicji i zlicytowania wszystko co miały karły. Czwórka bohaterów kończyła już przygotowywała się do wyprawy, gdy…


Raport  z wyprawy spisał 
Władysław herbu Waga
 




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz