Czy zbłąkana strzała może zmienić los narodu?
...
Pół wieku temu Nordia toczyła wojnę z Estalią. Front przesuwał się coraz bardziej na południe, wygrana była w zasięgu ręki. Niespodziewanie, z winy rzeczonej zbłąkanej strzały, król nordów Erwin II poległ w bitwie nie zostawiając po sobie męskiego potomka. Nastały dni chaosu.
Skłóceni sojusznicy rozpierzchli się w mgnieniu oka, a dotychczasowi wrogowie, zaoferowali pomoc nie do odrzucenia owdowiałej królowie. W tydzień później książę estalski poślubił jedyną córkę Erwina, a ta zmarła tego samego roku, nie dając mu potomka. Namiestników, nadzorców, a nawet mistrzów cechowych, zbyt loyalnych wobec poprzedniego władcy, zastąpiono nowymi - albo ze stanu mieszczańskiego, albo, co gorsza importowanymi z Estalii. Najbardziej ucierpiał na tym ród Dunhamów, niegdyś namiestnicy Białej Wieży w Wiatrogrodzie - dziś rycerstwo zaściankowe, zarządzające nikomu nienazwanym kawałkiem lasu.
...
Pół wieku temu Nordia toczyła wojnę z Estalią. Front przesuwał się coraz bardziej na południe, wygrana była w zasięgu ręki. Niespodziewanie, z winy rzeczonej zbłąkanej strzały, król nordów Erwin II poległ w bitwie nie zostawiając po sobie męskiego potomka. Nastały dni chaosu.
Skłóceni sojusznicy rozpierzchli się w mgnieniu oka, a dotychczasowi wrogowie, zaoferowali pomoc nie do odrzucenia owdowiałej królowie. W tydzień później książę estalski poślubił jedyną córkę Erwina, a ta zmarła tego samego roku, nie dając mu potomka. Namiestników, nadzorców, a nawet mistrzów cechowych, zbyt loyalnych wobec poprzedniego władcy, zastąpiono nowymi - albo ze stanu mieszczańskiego, albo, co gorsza importowanymi z Estalii. Najbardziej ucierpiał na tym ród Dunhamów, niegdyś namiestnicy Białej Wieży w Wiatrogrodzie - dziś rycerstwo zaściankowe, zarządzające nikomu nienazwanym kawałkiem lasu.
***
"Góral, to ten co w góry przed pańskim
batem ucieka. Tak to już się dzieje, jak obcy rycerz swój obyczaj
wprowadza i chłopa wolnego z kolonem chce zrównywać. Takich czasów
dożyliśmy. Takich czasów"
Słońce zza gór spoziera . Zakuty w stal patrol przemierzał
Gradowe Uroczysko. Praca ludzi z Garnizonu Imperialnego opiera się głównie na
patrolowaniu wioski. Uroczysko to niewielka osada na skrzyżowaniu szlaków.
Liczy mniej niż dwustu mieszkańców, dlatego regularne przemarsze estalskich
żołnierzy wydać się mogą dziwne każdemu, kto w sztuce pokoju nieobeznany.
Patrole mijają dom sołtysa, oberżę, zagrodę z trzodą, dwie chaty i zawracają przy kaplicy, by tą samą drogą wrócić do garnizonu. Czynią tak kilka razy dziennie, siedem dni w tygodniu.
Nudna to praca, ale ważna, bo miejscowi muszą wiedzieć, że ktoś dba o porządek i bezpieczeństwo a sytuacja jest stabilna. Szczególnie ostatnio, gdy w regionie niepokoje. Podobno jeden z lokalnych szlachciurów chce zorganizować rewoltę i ku temu swoich oprychów do okolicznych lasów sprowadza. Trzeba się mieć na baczności.
Patrole mijają dom sołtysa, oberżę, zagrodę z trzodą, dwie chaty i zawracają przy kaplicy, by tą samą drogą wrócić do garnizonu. Czynią tak kilka razy dziennie, siedem dni w tygodniu.
Nudna to praca, ale ważna, bo miejscowi muszą wiedzieć, że ktoś dba o porządek i bezpieczeństwo a sytuacja jest stabilna. Szczególnie ostatnio, gdy w regionie niepokoje. Podobno jeden z lokalnych szlachciurów chce zorganizować rewoltę i ku temu swoich oprychów do okolicznych lasów sprowadza. Trzeba się mieć na baczności.
***
Życie płynie dalej. Nie widać śladów powstania. Na grobach poległych zakwitły przebiśniegi. Coś jednak się zmieniło. Już każdy Estalczyk wie, że góral nie jest kolonem. Armia imperialna, jak obiecali posłowie, nie wtrąca się w sprawy wiosek. A najemnicy ruszają w świat, w poszukiwaniu przygody i bogactwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz