Część pierwsza przygód w których uczestniczą:
Rycerz
Władysław herbu Waga, siostrzeniec dowódcy zwiadu.
Gniewko, znany w mieście nauczyciel walki mieczem. Spec od fechtunku.
Kapłan
Melchior, przeciętnej postury sługa świątyni Ognia.
Złodzie…
znaczy… podróżnik Gared. Spec od rzezania mieszków
Esarta.
Tego dnia powrócił zwiad, pod wodzą majora Wito herbu Wrona. Niestety, tylko z połową oddziału.
Król wraz z obstawą wyszedł im naprzeciw i postanowił sam dowiedzieć się co się
stało, wszak stracił tuzin najlepszych ludzi. Na miejskim placu zebrał się
tłumek gapiów. W czasie dyskusji majora z królem została wyjawiona informacja o
odkryciu złóż żelaza. Król zgodził się na kolejną ekspedycje kolonizacyjną, ale
zastrzegł, że nie udostępni żadnych środków. Major od razu ogłosił, że szuka ochotników na
wyprawę i w razie sukcesu płaci sztabami żelaza. Poza graczami zgłosiła się
jeszcze trupa cyrkowa karłów i dwóch myśliwych. W czasie zamieszania ktoś cicho
przeszedł pomiędzy tłumem, okradając kilka osób. Nie było to jedyna osoba,
która wykorzystała zbiegowisko. Karczmarz wszedł na podest i ogłosił , że szuka
najemników do zbadania sprawy spóźnionej dostawy grogu. Płaci za wieść plus
ekstra za przywiezienie towaru. Gracze zgłosili się również do tego zadania.
Wyruszyli skoro świt. Najęli tratwę i wraz z flisakiem popłynęli w dół rzeki. Nie
było łatwo. Zaatakował ich duży stwór rzeczny, prawdopodobnie węgorz.
Poturbował mocno ich tratwę na tyle mocno, że wymagała naprawy. Nie poddali się jednak i dopłynęli jeszcze
tego samego dnia do Twierdzy Wiatrów, gdzie znaleźli poszukiwany transport.
Okazało
się, że łódź z towarami robiła się kilka kilometrów na wschód. Towary udało się
uratować, ale marynarze bez odpowiednich narzędzi nie mogli naprawić łodzi, ani
zbudować tratwy. Gdy lokalny włodarz dowiedział się o ich problemie… zażyczył
sobie niebagatelnych sum za pomoc. I tak
utknęli na kilka dni
pracując u lokalnego Oberżysty w zamian za strawę i nocleg. Gracze mieli własne
narzędzia i postanowili pomóc w zbudowaniu tratwy. Gdy
Gared i Władysław ścinali drzewa, Gniewko wraz z Melchiorem organizowali
nocleg w warowni. Oberżysta miał tylko
jeden wolny pokój i liczył sobie za niego jak za komnaty króla, dlatego
poprosili o pomoc lokalnego kapłana Ulmocha. Ten zgodził im się pomóc, jeśli
ukrócą nosa jego konkurentowi, kapłanowi Ctulu, który konwertuje kolejnych
wiernych chwaląc się, że jest potężnym wojownikiem. Gniewko wyzywał Ctultyste
na pojedynek i publicznie go ośmiesza. Następnego dnia popłynęli z powrotem. I
tym razem droga nie była łatwa. Napadły
na nich elfy. Krzyczały coś w swym języku jednak nikt ich nie rozumiał. Drużyna
z pomocą żeglarzy dzielnie broniła się przed
ostrzałem i atakami, niestety podczas walki stracili kilka beczek
ładunku. Zmęczeni i poobijani płynęli dalej. Na szlaku zastała ich noc.
Zacumowali tratwy i wyszli na brzeg rozbić obóz. Rankiem okazało się, ze
brakuje kolejnej beczki. Prawdopodobnie ktoś przespał swoja wartę. Reszta drogi
była już spokojna. Choć stracili połową towaru udało się przekonać karczmarza, by wypłacił im nagrodę.
Następnego dnia…
Melchior i Gniewko trenowali nowo
nabyte umiejętności.
Raport z wyprawy spisał
Władysław herbu Waga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz